18 września 2007, 12:47
No tak. Niespodzianka będzie ale w innym terminie. Nie wiem jaka ale coś nie wypaliło. Standard. Jak coś ma nie wypalić to oczywiście komu? No komu? Ciekawe czy ktoś zgadnie...?
A zresztą. I tak nie lubię niespodzianek....
No tak. Niespodzianka będzie ale w innym terminie. Nie wiem jaka ale coś nie wypaliło. Standard. Jak coś ma nie wypalić to oczywiście komu? No komu? Ciekawe czy ktoś zgadnie...?
A zresztą. I tak nie lubię niespodzianek....
O tak. Nie siedziałam sama w domu. Nie płakałam w poduszkę i nie zapychałam się toną popcornu. Byłam w sobotę na imrezie. Nic nadzwyczajengo. Mały klub, w którym można potańczyć i napić się piwa. Oczywiście nie poszłam tam sama. Koleżanka wyciągnęła mnie z domu siłą.
I co?
Nic! Zupełnie nic!
Byłam tam, tańczyłam, bawiłam się. I co z tego? Nic mi to nie pomogło. Czuję się tak samo podle. Nie spodziewałam się, że od razu kogoś poznam, że ten wypad zmieni moje życie. Chciałam tylko poczuć się lepiej. A tu nic! Byłam, wróciłam i tyle.
Tak, tak można być samotnym w tłumie ludzi. Jakie to smutne. Starałam się uśmiechać, być optymistką, cieszyć się życiem ale chyba nie potrafię. Tak mnie ta samotność zmieniła...
Zastanawiam się, czy można się radować, uśmiechać kiedy serce płacze?
Czy można bawić się, tańczyć gdy ciało usycha?
Czy można mówić - wierzę, gdy wiary nie widać?